Kolejna cukierkowa opowieść z fabryki Disneya? Nic z tych rzeczy! Co za to mamy? Przygodę, tajemnicę i… sporo scen przemocy.
Jak wskrzesić legendę dawno zaginionej Atlantydy? Na przykład tak: gapowaty Milo, jak wielu przed nim, marzy o odkryciu legendarnej krainy. Niespodziewanie pomoc w spełnieniu marzenia oferuje mu dawny przyjaciel jego dziadka. Zapewnia pieniądze, łódź i – żeby nie było tak różowo – ekipę o nie do końca czystych intencjach.
Zaczęło się naprawdę ciekawie. Pomysł; świeży i wciągający. Dalej niestety było dużo gorzej. To, co działo się po dotarciu do Atlantydy okazało się po prostu… nudne. Kolejny raz potwierdziło się, że prawdziwa zabawa polega na gonieniu króliczka. Nie obyło się też bez starego schematu – walki dobra ze złem z obowiązkowym morałem, że pieniądze to nie wszystko.
Moc tego filmu kryje się w postaciach drugoplanowych. Teksty Wołodii czy Pani Packard całkowicie przesłoniły nijakich głównych bohaterów. Ba! Łapałam się nawet na tym, że zamiast skupiać się na rozwoju akcji z napięciem czekam na kolejne dialogowe perełki.
W Atlantydzie ludzie padają jak muchy i z tego powodu obraz nie nadaje się dla najmłodszych. Ma jednak kilka mocnych punktów, które mogą przyciągnąć starszych widzów.
Film animowany: Atlantyda – zaginiony ląd / Atlantis: The Lost Empire
Reżyseria: Kirk Wise, Gary Trousdale
Produkcja: Disney
Czas: 01:31:00
Rok: 2001
zwiastun (en):
http://www.youtube.com/watch?v=DeOo19iAJ1E