Duch w maszynie? Tak, wiemy: to już klasyka fabuł science-fiction. Tym razem jednak – zaprezentowana troszkę inaczej.
Świat filmu “Eva” jest taki… niespecjalnie przyszłościowy. Zima, wszechobecny śnieg, małe miasteczko schowane pośród gór, stare auta i roboty? Nietypowe zestawienie. Zwykle w przyszłości sci-fi zrobotyzowane są wielkie metropolie. A tu proszę; można wręcz powiedzieć, że akcji filmu dzieje się niemal na wsi.

Efekty specjalne mają dwie cechy: są bardzo naturalne i dopracowane oraz… nie przeszkadzają w śledzeniu fabuły. Inaczej mówiąc; są świetnie “zszyte” ze scenami kręconymi; są naturalnym elementem scenariusza, a nie głupimi popisówkami wsadzonymi do filmu na siłę, żeby tylko był on bardziej widowiskowy. Postacie robotów są brudne, zużyte i troszkę niedoskonałe. Inaczej mówiąc; wiarygodne.
Fabuła daleko ucieka od banału. Nie jest to po prostu film o robotach i ich stwórcach. O wiele bliżej mu do wątpliwości kryjących się za prawami robotyki stworzonymi przez Isaaca Asimova, niż do kretyńskich nawalanek przy użyciu blaszaków a’la “Pacific Rim”. To o emocje i fabułę tutaj chodzi, a nie tanią rozpierduchę. I właśnie dlatego – zdecydowanie warto ten film obejrzeć.
Animacja: Eva
Gatunek: science-fiction, dramat
Reżyseria: Kike Maíllo
Czas: 01:34:00
Rok: 2011
Zwiastun:
http://youtu.be/HJXp66cgn5M
