Głupi ten film jest niemożliwie. Ale bawi. Norweska Godzilla, czyli wielki jak góra troll atakuje Oslo.
Zaczyna się cudownie: od pięknych zdjęć gór oglądanych z perspektywy córki wspinającej się na nie z ojcem. I od legendy od trollach, lokalnych, skandynawskich baśni. 20 lat później córka nie jest już dzieckiem, a uznanym profesorem, podczas gdy jej ojciec – przeciwnie: dziwakiem, który stracił wszystko za to, że mówił, że trolle istnieją. Jak łatwo się domyślić: to on ma rację.
Powiedzmy sobie to otwarcie: fabuła “Trolla” jest bezdennie głupa. Sceny ucieczki z kuriozalnym ładunkiem na przyczepie, latanie helikopterami z podwieszonymi dzwonami, ekstremalnie stereotypowe postacie czy skrajnie tandetna, w amerykańsko-blockbusterowym stylu, wojskowa przemowa przed bitwą – nie, nie, nie. I jeszcze raz nie. Ale patrząc na poszczególne sceny, jest w nich sporo udanego żartu sytuacyjnego, mnóstwo luzu i zabawy, niezłe aktorstwo i przede wszystkim: znakomite efekty wizualne tytułowego trolla. Plus cudowne zdjęcia gór. Wszystko to sprawia, że film się ogląda lekko i całkiem przyjemnie, może tylko czasem z poczucie zażenowania scenariuszem, ale w sumie: na niezobowiązujące, weekendowe popołudnie “Troll” to nie jest zły pomysł.
Film: Troll
Reżyseria: Roar Uthaug
Dystrybucja: Netflix
Gatunek: przygodowy, fantasy
Czas:01:43:00
Rok: 2022
Zwiastun:

