Nikt nie ma samych dobrych wspomnień. Nawet te złe są potrzebne – sprawiają, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. A gdyby je zabrać? Co by z nas zostało?
Królestwem pewnego staruszka było biuro rzeczy znalezionych. Znał tam każdy kąt, wiedział, gdzie czego szukać. Wydaje się, że lubił swoją pracę. Ale jeszcze bardziej lubił codzienne wizyty niepozornej emerytki. Nie znał jej, ale ze wszystkich sił starał się pomóc. A może znał, tylko… nie pamiętał?
Jak byłam małą dziewczynką, lubiłam sobie wyobrażać, że w głowie mam szuflady pełne różnych idei, myśli i refleksji. Dlatego tak bardzo spodobał mi się pomysł, na którym oparto tę animację – wielopokojowego budynku będącego metaforą umysłu. Ok, opakowanie zgrabne, a co w środku? Kryła się tam bardzo życiowa historia miłości ludzi, którzy pierwszą (ba! nawet drugą!) młodość mają już za sobą. Taka słodko-gorzka opowieść, gdzie nawet pomyślne zakończenie nie jest do końca szczęśliwe. Gdzie wszystko, od muzyki, doboru barw aż po styl animacji ma wywołać nostalgiczny, melancholijny nastrój.
Animacja: Lost property
Reżyseria: Asa Lucander
Produkcja: Tom Mortimer
Rok: 2014
Czas: 06:14