A teraz coś dla tych, którzy z nostalgią wspominają długie godziny spędzane przy grach wideo.
Król miał w życiu dwie miłości – królową i gry (kolejność przypadkowa). Niestety, nic, co dobre nie trwa wiecznie, więc wkrótce spotkał go podwójny „game over” – w grze i w miłości. Po krótkim lamencie i chwili zawahania postanowił zawalczyć o swoją królową. W tej zwariowanej wyprawie zawsze mógł liczyć na swoją elektroniczną zabawkę – pomogła, doradziła, a nawet pocieszyła. Wydawałoby się, że to kompan idealny. Ale czy na pewno?
Tylu kolorów co tutaj, nie widziałam nawet w paczce Skittles’ów. Fajny efekt dało wplecenie do animacji dźwięków typowych dla gier. Z jednej strony dodatkowo podkreśliło to obsesję króla, a z drugiej dało wrażenie, że my, oglądając film, też przechodzimy jakąś rundę.
Sama fabuła nie zachwyca. Mocno przekombinowana. Oprócz zakończenia, które mnie zaskoczyło. Serio. Może w dzieciństwie za bardzo nafaszerowano mnie bajkami, które zawsze dobrze się kończą, bo spodziewałam się, że po pokonaniu wielu przeciwności i utracie sporego kawałka własnego ciała, nasz bohater pannę odzyska. A tu klops…
Animacja: When you broke my heart
Reżyseria: Charles Lemor, Lisa Fenoll, Anaïs Gresser, Anna Masquelier, Laura Fleischmann
Produkcja: Supinfocom
Rok: 2013
Czas: 6:59