Czy można nakręcić bardziej widowiskowy film? Trudno to sobie wyobrazić.
Obłęd Maxa, związany z poczuciem winy, daje o sobie znać od pierwszej sceny filmu. Kontrastuje z nim desperacki spokój Furii, która idealistycznie próbuje uciec do lepszego kawałka świata. Napięcie między tymi postaciami oczywiście następuje, ale… nie jest to w żadnym wypadku łzawa historia. Wiele w niej surowego przymierza w walce o przeżycie, zero taniego romansu.
Lepszy od pierwowzoru? Tak; o wiele. Świat najnowszego Mad Maxa jest spójny, wiarygodny, śmierdzący krwią i brudem. A do tego – jest niewiarygodnie plastyczny; sceny w burzy, detale strojów, elementy pojazdów, siedziba Wiecznego Joe… obłęd najwyższej próby. Do tego dobra gra aktorska (tak, tak!), ciekawe postacie, które nie są aż tak proste, jak można się spodziewać i widowiskowość wysadzona w powietrze pod niebiosa.
Słabe punkty? Trudno wskazać. Jeśli tylko wejdzie się formułę bombastycznego kina science-fiction, nie będzie oczekiwało górnolotnych idei i przemówień, można przymknąć oko na prostotę fabuły (nie mylić z prostotą scenariusza – scen-perełek jest tu niemało) i chłonąć perfekcyjnie skonstruowany świat. Wówczas przesada nie boli – mieści się w konwencji i w początkowym pytaniu o to, „kto tu jest bardziej szalony”… no dobrze, może sceny z gitarzystą, to jednak troszkę za dużo; choć są tylko kolejnym stopniem szaleństwa. Ale pomimo tej drobnej wątpliwości – furię Mad Maxa obejrzeć trzeba wprost obowiązkowo.
Film: Mad Max: Na drodze gniewu / Mad Max: Fury Road
Reżyseria: George Miller
Czas: 02:00:00
Rok: 2015
Zwiastun: