Rozśpiewane, roztańczone pingwiny po raz drugi. Czy sequel jest lepszy od pierwszej części filmu? Oj, chyba jednak nie tym razem…
Mambo, bohater pierwszej części „Happy Feet” troszkę już dojrzał; sam ma syna. Jego maluch szuka jednak czegoś innego niż stepowanie taty. Dzieciak wiejąc z domu wciąga ferajnę w plątaninę przygód w których stawką ponownie stanie się uratowanie całej kolonii pingwinów.
Niby wszystko jest ok. Technicznie animacja jest znakomita, obrazy biją po oczach dopieszczeniem detali. Muzyka tak jak poprzednio – powszechnie znane hiciory. Postacie podobne do tych z pierwszej części. I tylko scenariusz jakoś tak… no dobrze: wzruszający i romantyczny jest. Ale jest też: mniej wiarygodny, momentami przegadany i mocno przesadzony. Subiektywnie: kompletnie nietrafiony jest nowy wątek; pary kryli wykonującej „mały krok kryla, ale wielki krok dla gatunku”. Sprawia wrażenie na siłę doczepionego do fabuły, a kryle dialogi nawiązujące do znanych cytatów… suchary w sumie. Pośmiać tym razem można się już tylko w kilku miejscach.
Podsumowując: jest nieźle, film da się z obejrzeć nawet z przyjemnością, ale pierwsza część była o wiele lepsza.
Animacja: Happy Feet: Tupot małych stóp 2
Czas: 00:01:45
Reżyseria: George Miller
Produkcja: Warner Bross
Rok: 2011
zwiastuny: